To był zupełnie inny występ od koncertów grupy Czesław Śpiewa. Trochę monolog, trochę stand-up, trochę koncert. Przez blisko dwie godziny Czesław Mozil opowiadał o emigranckim życiu, obserwacjach z Polski i Danii, wspomnieniach z dzieciństwa… Co jakiś czas grał fragmenty swych piosenek. A wszystko zabarwione jego charakterystycznym poczuciem humoru. Po koncercie udało się nam porozmawiać z Czesławem o jego wspomnieniach z Bielska-Białej, tekstach piosenek i planach na przyszłość.

Czesław, który to już raz jesteś w Bielsku-Białej?

Żeby zagrać koncert, przyjechałem chyba już dziewiąty raz, natomiast prywatnie bywam w Bielsku-Białej o wiele częściej. Mam tutaj rodzinę, z którą widziałem się także i teraz.

Co Ci się najbardziej podoba w naszych okolicach?

Lokalizacja dzięki której czuję tutaj większy luz niż w innych miastach. Przyjemnie jest też pochodzić po Beskidach. No i macie bogate życie nocne. Mam stąd wiele cudownych wspomnień.

Dzisiejszego wieczoru wystąpiłeś trochę jako stand-upowiec i trochę jako muzyk. Czesław Śpiewa Solo Act to coś zupełnie innego niż występy Twojego zespołu muzycznego. To trochę nawiązanie do początku Twojej kariery muzycznej.

Tak, choć akurat do BEST-u przed laty przyjeżdżałem, albo z zespołem Tesco Value, albo z moją grupą Czesław Śpiewa. W klubie BEST byłem gościem na „Lipie” (od lat organizowany w BEŚCIE przegląd Dziecięcej i Młodzieżowej Twórczości Literackiej). Natomiast teraz przyjeżdżam z programem „Czesław – spowiedź emigranta”. Cieszę się z jego popularności. Niektórzy przychodzą posłuchać go któryś raz z kolei.

Prawie dwie godziny monologu na scenie daje chyba nieźle w kość?

Tak, teraz marzę już o powrocie do hotelu. Wezmę na chwilę książkę, zagram w FIFĘ i idę spać.

Chcę Cię zapytać o Twoje teksty mówiące o emigracji. Emigracyjne doświadczenia pozwalają spojrzeć na Polskę z zupełnie innej, podwójnej perspektywy. Widzisz rzeczy, których osoby spędzające całe życie w ojczyźnie, nie są w stanie zobaczyć.

Tak, ale z drugiej strony nie widzę tego, co dostrzegają ludzie mieszkający tu od zawsze. Po prostu scena pozwala powiedzieć bardziej niewygodne rzeczy. Chcę, żeby to była interakcja, więc cieszy mnie, gdy po występie podchodzą do mnie ludzie i mówią: „dzięki Czesław za to, co powiedziałeś, wcześniej nie patrzyłem na te problemy w ten sposób”. W czasie występów raczej pytam z ironią, niż wymądrzam się. Ja tutaj nie mieszkałem przez wiele lat, więc nie mam prawa moralizować. Zresztą jestem gówniarzem, mam 38 lat.

W Twoją stronę często kierowany jest hejt. Ataki pochodzą z kraju czy również ze środowisk polonijnych?

Ludzie często się radykalizują, gdy wyjeżdżają, więc zdarzają się nieprzychylne komentarze także ze strony Polonii. Ale ja już przestałem się tym przejmować. Dorosłem do tego, żeby robić swoje. Zresztą ostatnio zaczynam więcej pisać o miłości. Niektórzy od tego zaczynali, ze mną widać jest na odwrót.

Twoje piosenki mają lekką formę, ale jest w nich wiele melancholii. A Ty jakim jesteś facetem – bardziej wesołkiem czy melancholikiem?

Zdecydowanie o wiele więcej jest we mnie melancholii.

A jacy są Twoi ulubieni współcześni polscy artyści?

Ostatnio słucham grupy NiXes Ani Rusowicz. Słucham też grupy Decapitated. Cenię również Behemotha, Brodkę, Ørganka, Dawida Podsiadło, The Dumplings, Heya. Odkrywam też stary polski punk. Zainteresował mnie duet Młynarskiego i Maseckiego, którzy nagrali polskie piosenki z lat dwudziestych i trzydziestych. Muzyka tamtych czasów była cudowna.

Jakie masz plany na przyszłość?

W styczniu wchodzę do studia, żeby nagrywać piosenki z tekstami Agnieszki Osieckiej. Fundacja Okularnicy podarowała mi mnóstwo tekstów Pani Agnieszki, które nie były nigdy wcześniej wykorzystywane w piosenkach. Płyta będzie gotowa we wrześniu. Po nagraniu płyty z wierszami Czesława Miłosza jest to moja kolejna przygoda z polską poezją. Ja ją w ten sposób odkrywam, bo przecież nie chodziłem do podstawówki w Polsce.

Uważasz się za spełnionego artystę, czy czujesz, że przed Tobą jest nadal wiele wyzwań?

Czuję się spełniony, ale w dalszym ciągu jestem głodny nowych rzeczy. Za każdym razem, kiedy schodzę ze sceny, to czuję, że to jest to. Zobaczymy co przyniesie przyszłość. W najgorszym razie znów otworzę knajpę i stanę za barem, jak kiedyś. Ale na razie mam mnóstwo pomysłów i cieszę się, że jestem w moim życiu właśnie w tym miejscu, co teraz.

Rozmawiał Tomasz Wawak. Foto: Michał Ciuczka

Fotogalerię i relację z koncertu znajdziecie tutaj