Rozmowa z Ryszardem Grajkiem – twórcą Festiwalu Poezji Słowiańskiej, którego piąta już edycja odbędzie się w tym roku w Czechowicach-Dziedzicach.
– Czy Festiwal Poezji Słowiańskiej, który odbywa się w kilku krajach Europy, to czechowicka specjalność?
– Niezupełnie. Idea festiwalu zrodziła się kilkanaście lat temu w Bułgarii. Szefową i pomysłodawczynią jest znana poetka Elka Niagałowa. Spotkania odbywają się w Warnie. Pierwszy Festiwal Poezji Słowiańskiej w Polsce odbył się w październiku 2008 roku w Warszawie. Organizatorem był Aleksander Nawrocki, poeta, redaktor naczelny Poezji dzisiaj (również organizator Światowych Dni Poezji UNESCO). W 2013 roku ideą FPS zainteresowało się dwóch przyjaciół, którym poezja w duszy grała. Już w listopadzie odbył się Festiwal Poezji Słowiańskiej w Czechowicach-Dziedzicach organizowany przeze mnie i w Londynie przez mego przyjaciela, też czechowiczanina Aleksego Wróbla. Podstawowym celem FPS jest prezentacja dorobku literatur słowiańskich i wymiany poglądów na temat ich osiągnięć i perspektyw. Zapraszani są poeci, tłumacze, dla których poezja polska jest szczególnie ważna. Notabene wokół poezji w Czechowicach-Dziedzicach niemało się dzieje. Są spotkania z pisarzami, poetami. Odbywają się międzynarodowe konkursy poetyckie Impulsy i niuanse. Od 10 lat Krakowski Salon Poezji ma czechowicka edycję. Festiwal Poezji Słowiańskiej w naszym mieście ma już stały punkt w kalendarzu i z roku na rok jest popularniejszy. Czy jest to czechowicka specjalność? Uważam, że specjalność to przede wszystkim organizacja, która wymaga pracy (patrz benchmarking).
– Kim jest Aleksy Wróbel?
– Alek, mogę tak o nim mówić, bo to mój przyjaciel, jest animatorem kultury i poetą. Jest założycielem i liderem grupy artystycznej KaMPe, promującej młodych poetów, muzyków, fotografików i malarzy. To organizator FPS w Anglii, członek zarządu Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Od kilkunastu lat mieszka i pracuje w Londynie.
– Czym różnią się festiwale w Londynie, Warszawie i Bułgarii od czechowickiego?
– Każdy z nas, twórców festiwalu, jest niezależnym organizatorem i pomysłodawcą projektu w swoim mieście i regionie. Współpraca i wymiana doświadczeń organizatorów FPS wzbogaca różnorodność wydarzeń, gości i programów. Wykorzystujemy zasoby intelektualne i instytucjonalne najbliższych miast i regionu. Współpracuję z Miejskim Domem Kultury w Czechowicach-Dziedzicach, z ośrodkami kultury w Bielsku-Białej (Centrum Sztuki Kontrast, Książnica Beskidzka). Wydarzenia festiwalowe odbywały się także w Cieszynie. Spotkania organizowane są w liceach wspomnianych miast oraz zamkach, pałacach, bibliotekach i ośrodkach kultury. Po raz drugi odbyła się sesja literacka w Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej. Poza gośćmi z zagranicy uczestniczy w imprezie wielu poetów z regionu Śląska i Polski. W 2016 roku było to około 40 poetów. To oni nadają ton całemu naszemu festiwalowi. W naszych beskidzkich wydarzeniach festiwalu biorą udział wokaliści i aktorzy naszego czechowickiego Teatru Muzycznego Movimento, czy pianista i kompozytor Janusz Kohut, którzy jakością tego co prezentują, nie są gorsi od aktorów w Londynie i Warszawie.
– Co szykuje Pan na tegoroczny festiwal?
– Będzie to już piąty festiwal w naszym regionie. Jest zainteresowanie. Co roku staram się, aby w propozycji programowej było zawsze coś innego. Czasami robię inaczej. Doświadczam. Interesuje mnie przede wszystkim jakość: wydarzeń, gości, promocji. Z wizji trzeba przejść do zadań, czyli uzgodnień i potwierdzeń. Trochę za wcześnie, aby mówić o szczegółach, bowiem nie lubię głośno mówić o marzeniach. Na pewno chcę, aby festiwal był wyjątkowy i inny od poprzednich. Wszystko, co robię, ma służyć promocji: poezji i poetów!
– Jak zachęciłby Pan do udziału w nim… szerokie rzesze miłośników poezji?
– Czy poezja ma szerokie rzesze miłośników? Myślę, że nie, ale jedno wiem na pewno.
Znikają z mapy państwa, społeczności całe, języki, a poezja istnieje w różnych formach. Nie zginęła i wierzę, że nie zginie. Jak zachęcić miłośników poezji? Trochę tak, jak podejść do produktu niszowego. Dotrzeć do zainteresowanych. Podać w “pięknym opakowaniu”, ale w nim nie może być byle co. Spowodować, aby wracali, czyli zainteresować. Dobrze, gdyby już w szkole polonista umiał nie tylko zainteresować uczniów literaturą, podać im dobrą lirykę, ale i wyłuskać osoby wrażliwe na poezję. Zauważam efekty zainteresowania naszą imprezą nie tylko u gości festiwali (poetów, krytyków…), ale sympatyków, którzy przychodzą tylko posłuchać. Na pewno poezja jest czymś elitarnym. Trafia może do jednego człowieka na tysiąc.
– Mówił Pan kiedyś o poetach naszego regionu jako o eksportowym “towarze”. Jak na tle innych poetów – słowiańskich, polskich – jawią się beskidzcy twórcy?
– W niczym nie są gorsi. Podkreślam: w niczym. Przywołam tylko kilku: Juliusz Wątroba, Franciszek Nastulczyk, Ewa Witke, Wacław Kostrzewa… Poeci nasi potrzebują promocji. Temu służą np. nasze festiwale.
– Kiedy poeci udadzą się w rejs statkiem po Dunaju, np. z Bratysławy do Odessy? Czy to nierealne plany?
– Marzenia, jak rzucane hasła, są piękne. Następnie trzeba jednak przejść do działania. Zadanie po zadaniu i cel, albo jest nasz, albo… za mgłą. Tymczasem zapraszam na nasze Festiwale Poezji Słowiańskiej. Zapraszam do zanurzenia się choć na chwilę w poezji. Może coś ważnego odkryjemy dla siebie.